piątek, 25 września 2015

Rozdział 27 - Znajomi, prezent, telefon.

około tygodnia później 


Leniwie wstałam i zaczęłam ogarniać siebie i dom. Jestem sama to nikt mi nie będzie marudził, że mam się oszczędzać, a ktoś musi tutaj posprzątać.
Powoli, powoli i jakoś się wyrobiłam.
Całe szczęście, bo w domu pojawił się Marc.

  • Cześć mała. Kochana psina, stęskniłaś się? - no tak, Nina zawsze pierwsza przy panu - Zostawili cię samą, czy pilnujesz kogoś? 
  • Pilnuje, żebym ci nie uciekła. - pojawiłam się w przedsionku.
  • Nie zrobiłabyś tego. - powiedział przytulając mnie. 
  • No nie wiem, nie wiem.
  • Ja wiem, że nie. - uśmiechnął się - Jakiegoś buziaka na powitanie dostanę?
  • A zasłużyłeś? - spytałam. 
  • Jak zwykle tak. 
  • No to ewentualnie możesz dostać. - pocałowałam go - Tęskniłam. 
  • Ja też. I to bardzo za wami tęskniłem. - dotknął mojego brzucha.
  • Ale teraz chyba będziemy mieć trochę czasu dla siebie?
  • Nooo jeszcze nie teraz. - odsunął się ode mnie i otworzył drzwi wejściowe za którymi zobaczyłam grupkę chłopaków. 
Czy ja to przeżyję? Może być ciekawie...
Wszyscy wpakowali się do środka. 
  • Marca już chyba kiedyś poznałaś. - wskazał na Muniesę.
  • Tak, pamiętam. - odmachałam uśmiechającemu się Hiszpanowi.
  • Sergiego już zgubiliśmy, bo pognał do Lily a reszta ci się sama przedstawi.
I tak poznałam Joana Romana, z którym już miałam okazję rozmawiać. Planas, Gomez, Balliu, Carmona jakoś zapamiętam. 


Miło było i na prawdę trudno ich wszystkich nie polubić, ale cieszyłam się, gdy już opuścili dom. To było trochę męczące. No i stęskniłam się za Marciem. 
  • No to teraz mamy trochę czasu dla siebie. - odetchnął Marc.
  • Kiedy mi teraz uciekniesz? - zaśmiałam się przytulając go, gdy już usiadł obok mnie.
  • Teraz tylko kampus. Ale to wszystko na miejscu, więc daleko uciekał nie będę.
  • To dobrze...
  • Mam dla ciebie prezent. Prawie bym zapomniał. - nie pozwolił mi dokończyć. 
Szybko podszedł do swojej torby i wyciągnął z niej album z motorem na okładce. Chwila, chwila... to mój album. 
  • Skąd to masz? 
  • Wypadło kiedyś z twojej szafki. Przejrzyj. - podał mi.
Otworzyłam pierwszą stronę. Bez zmian. Otworzyłam kolejne, gdzie miałam sylwetki różnych Zawodników Moto GP. Od kilku lat do obecnych. Oglądając zauważyłam, że do wielu dołączone zostały autografy, których na pewno nie zdobyłam ja. 
  • Jak? Jak to zdobyłeś? 
  • Znajomości kochanie, znajomości. - ucałował mnie w czubek głowy - No i wybraliśmy się na wyścig. 
  • Dziękuję. - uśmiechnęłam się - Ale nie wybaczę ci, że nie zabrałeś mnie na wyścig.
  • No przepraszam... Kiedyś pojedziemy razem. Okej?
  • Niech ci będzie. 
  • Dobrze, ja muszę iść się wykąpać chyba. Zaraz wracam. 
Zniknął w łazience. 
W tym samym momencie zadzwonił jego telefon."Meli"  Postanowiłam odebrać. 
  • Słucham?
  • Yyy... jest Marc? - usłyszałam kobiecy głos. 
  • Jest, ale nie może w tym momencie rozmawiać. Przekazać coś? 
  • Nie, zadzwonię najwyżej później. Do widzenia. 
Nie mam pojęcia kto to. Coś mnie podkusiło żeby przejrzeć sms'y.....