wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 23 - Spacer

17 maja 2014


Siedziałam lekko poddenerwowana.
Wczoraj dzwonił Nick. Zaira od dwóch dni jest w szpitalu. Rozwiązanie w jej przapadły jest co raz bliżej.
 Zaira była moją najlepszą przyjaciółką jeszcze z czasów Nowego Jorku więc nic dziwnego w tym że się martwię nie ma.
Wstałam z kanapy. Udałam się do kuchni, nalałam soku do szklanki i wróciłam z powrotem na kanapę.
Nie potrafiłam znaleźć sobie miejsca.
Włączyłam telewizor. Przeskoczyłam chyba przez wszystkie kanały i nie znalazłam nic, co by mnie zaciekawiło.
Odłożyłam szklankę na stolik i rozłożyłam się na kanapie. Może uda mi się zdrzemnąć.



Obudziło mnie skomlenie psa i głos Marca proszącego czworonoga aby się uspokoił.
Uniosłam się do pozycji siedzącej. Po chwili obok mnie znalazł się Bartra.

  • Hej słońce. - ucałował mnie w czoło obejmując - Jak się czujemy? - spytał. 
  • Całkiem dobrze się czujemy. - uśmiechnęłam się. 
  • A jednak  wyglądasz jakby  coś cię męczyło. - stwierdził po chwili. 
  • Nic mi nie jest. Czekam tylko na wiadomość jak Zaira. - powiedziałam - No i może trochę brakuje mi świeżego powietrza. 
  • Przecież zawsze możesz wyjść posiedzieć na ogrodzie. 
  • Wolałabym jakiś spacer.
  • Jeśli na prawdę dobrze się czujesz możemy iść choćby zaraz.
Kilkanaście minut później juz spacerowaliśmy. Jak zazwyczaj towarzyszyła nam Nina trzymana przez Marca na  smyczy. Przez dłuższy czas szliśmy w ciszy. Cały czas trzymając się za ręce przemierzaliśmy powoli miasto.
W pewnym momencie dotarliśmy w okolice gdzie mieszka Lily. Wpadł mi do głowy pomysł aby ją odwiedzić, ale w tej samej chwili usłyszałam głos Marca "wiem,  co ci chodzi po głowie,  ale dzisiaj nie możemy". Dziwne.
Drogę powrotną zajęło mi wypytywanie Marca,  dlaczego nie mogliśmy wpaść do Lilly. Cały czas słyszałam jednak odpowiedzi typu "nie wiem ",  które później zmieniły się w " nie mogę ci powiedzieć ".


  • Obraziłaś się?  - spytał Marc gdy wróciliśmy do domu. 
  • Nie. - powiedziałam krótko. 
  • Przecież widzę. - udał się za mną na górę. 
  • No to chyba musisz iść do okulisty. 
  • Ocho. Powiesz mi o co chodzi?  - chwycił mnie za ręce i zatrzymał przed drzwiami sypialni. 
  • Ja mam mówić? To ty nie chcesz mi nic powiedzieć. 
  • Nie mogę. Obiecałem. Zrozum. 
  • Jak nie to nie. - weszłam do sypialni,  jednak zatrzymałam się na środku pomieszczenia - Sergi!  - wykrzyknęlam.
  • Co Sergi? 
  • To on coś kombinuje,  a tobie o tym powiedział. I na pewno jest teraz u Lily, dlatego nie mogliśmy do niej iść. Mam rację? 
  • Tak. - westchnął - Ale nic nie wiesz. 


Lily

Wieczór,  a ja siedzę wygodnie na kanapie wtulona w ukochanego mężczyznę. 
Przylatując do Barcelony nie myślałam, że tak dobrze się tu poczuje i że znajdę tutaj miłość. 
Dziś po południu przed drzwiami mieszkania po raz kolejny pojawił się  Sergi. Nic dziwnego. Przyjazniliśmy się. Jednak w dłoniach trzymał bukiet kolorowych tulipanów,  moich ulubionych kwiatów. Wyglądał na trochę zdenerwowanego. Bez słowa zaprosiłam go do środka. Roberto wręczył mi kwiaty i wypowiedział wiązankę słów najpiękniejszych jakie do tej pory były kierowane do mnie z ust mężczyzny. Wyznał mi wszystkie uczucia, które siedziały w nim odkąd jak sam ujął pierwszy raz dane mu było mnie zobaczyć.
Nie potrafiłam ukryć wzruszenia,  ale i szczęścia ze słów piłkarza. Od pewnego czasu sama czułam coś do niego, jednak z nikim nie podzieliłam się swoimi uczuciami. Bałam się odrzucenia.
Jednak dziś wszystkie moje obawy zeszły na bardzo daleki plan, a ten dzień stał się jednym z najpiękniejszych.


sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 22 - Płacz

25 kwietnia 2014


Fizycznie czuję się prawie doskonale. Moja psychika jednak zaczyna siadać. 
Od kilku dni Tito w bardzo ciężkim stanie znajduje się w szpitalu. Z tym miejscem nie rozstają się również praktycznie Montse, Carlota i Adria. Sama również chciałabym tam być, jednak ze względu na mój stan nikt nie chce się zgodzić abym przebywała w klinice. 
Jeszcze przed przewiezieniem wujka do szpitala odwiedziłam go w domu. Czułam, ze nasza rozmowa była pożegnaniem. 



  • Jak się czujesz? - spytał Marc siadając obok mnie i podając szklankę z sokiem. 
  • A jak myślisz? Najbliższa mi osoba walczy o życie, a ja nie mogę tam być. Nie dostaję nawet od nikogo żadnych informacji, co się dzieje. 
  • Zrozum, że to wszystko dla twojego dobra. - objął mnie - Gdy coś ważnego się wydarzy, to na pewno ktoś cię powiadomi. - ucałował mnie w skroń.
  • No dobrze... - westchnęłam - Powiedz mi może jak tam na treningu.
Z opowieści Marca wynikała, że atmosfera panująca w klubie najweselsza nie jest. .Wszyscy ogromnie przejmują się stanem Tito i nie potrafią odpowiednio skupić się na treningach.



Ostatnio jestem ciągle zmęczona tymi wszystkimi wydarzeniami. Boję się, że może mieć to wpływ na dziecko.Gdyby jeszcze jemu coś się stało, nie wiem czy miałabym jeszcze czego szukać na tym świecie.
  • Angie! Możesz tu zejść? - usłyszałam wołanie Marca. 
Podniosłam się z łóżka. Powoli udałam się do salonu, w którym siedział zapłakany Adria.
  • Zostawię was lepiej. - Marc usunął się do kuchni.
Usiadłam na kanapie obok kuzyna, który natychmiast mocno się do mnie przytulił.
  • Angie... To koniec.. Tata, on...- chłopak zaczął dławić się łzami.
Trudno było nie domyślić się o co mu chodzi, Trudno było, choć wszyscy powinni być na to gotowi, uwierzyć, że nie ma już wśród żywych tak wyjątkowego człowieka.
Sama natychmiast zalałam się łzami.



  • Adria, twoja matka i siostra wszędzie cię szukają. - do salonu wreszcie odważył się wejść Marc - Podobno od razu po rozmowie z lekarzem wybiegłeś ze szpitala.
  • Och Adria... Wracaj. Powinieneś wspierać teraz matkę i siostrę a nie siedzieć tutaj - powiedziałam - Ja sobie dam radę.
Kuzyn powoli opuścił nasz dom.
Marc natychmiast usiadł obok mnie i mocno objął. 
  • Dlaczego to wszystko jest takie niesprawiedliwe? - łkałam cicho - On powinien żyć!
  • Ćśś.. Spokojnie. Nie wolno ci się denerwować. - powiedział stonowanym głosem, jednak wyczułam, że jemu również było ciężko.
Do końca dnia nie potrafiłam się uspokoić. Marc rozumiał i starał się nie opuszczać mnie choćby na chwilę. 



28 kwietnia 2014


Siedziałam obok mamy wraz z całą resztą rodziny już w kościele. 
Montse, Carlota i Adria wchodzili do środka wnosząc urnę z prochami Tito. 
Bezczelne media. Kamery skierowane były cały czas na ową trójkę nie spuszczają z nich "oka". Kto w ogóle wymyślił robienie transmisji z pogrzebu?!
Nienawidzę takich ceremonii. Wspomnień, sentymentów, łez... Niektórzy zachowują się sztucznie byle by udać przed innymi, że tragedia drugiego człowieka go w jakimś stopniu obchodzi. A już szczególnie dziś, gdy pół świata może to oglądać...

____________________________________________________________________

No i tego właśnie się bałam.
Że zepsuje tak ważny dla mnie rozdział. 
Mówi się trudno... 


niedziela, 9 listopada 2014

Rozdział 21 - Radość

16 marca 2014r.


Odkąd się obudziłam byłam poddenerwowana. Bałam się i nie wiedziałam jak powiedzieć o wszystkim Marcowi.
A o tym jaka może być jego reakcja wolałam nawet nie myśleć.
Nie miałam żadnej pewności co zrobi.
A różne historie, czytane przeze mnie dawno i niedawno, które mi się przypominały pogłębiały wszystkie moje obawy.
Stanełam znowu przed lustrem. Wiadomo, jeszcze nic nie widać.
Odetchnęłam głęboko i uśmiechnęłam się do siebie.
Myśl pozytywnie, myśl pozytywnie.



  • Nie zmieniłaś planów i będziesz na meczu, prawda? - spytał Marc zanim opuścił dom.
  • Mnie miało by nie być? - uśmiechnęłam się - Razem z Lily stawimy się na trybunach. Ale jedź już, bo jeszcze będzie na mnie, że się za późno stawiasz na miejscu.
  • Dobra, już lecę. Do zobaczenia. - ucałował mnie.
  • Powodzenia! - krzyknęłam jeszcze zanim wyszedł.




Lily pojawiła się u mnie dwie godziny przed wyjściem.
  • I jak zareagował Marc na wiadomość o ciąży? - spytała od razu.
  • Nooooo....- przęcięgnęłam.
  • Nie powiedziałaś mu jeszcze? 
  • Powiem jak wróci po meczu.  - odparłam nalewając sok do szklanek. 
  • Zwlekasz. Załatwiłabyś to wczoraj i dopiero byś widziała jakich skrzydeł by dostał.Gdybym była tobą... - ciągnęła.
  • Wiem, wiem. Nie musisz mówić.




Barca pokonała Osasune 7:0, a Marc rozegrał całe spotkanie co dodatkowo mnie cieszyło.
Napisałam Marcowi wiadomość że będę już domu i we wspaniałym nastroju wróciłam już tam. 
Lily pojechała od razu do siebie. Nie byłam jednak sama bo salon zajmował Eric.

  • Co robisz? - spytałam siadając w fotelu. 
  • W sumie nic specjalnego. - westchnął - Mój braciszek wróci, czy będą świętować długo? 
  • Nie wiem, nic nie pisał. - zerknęłam na telefon. 
Gdzieś przez moją głowę przemknęła myśl, a może faktycznie chłopaki pójdą poświętować i jeszcze nie będę musiała nic mówić.
Nie! Stop! 
Angie zrób to jak najszybciej bo jeszcze inny głupi pomysł przyjdzie ci do głowy.
Eric chyba zauważył, że coś jest nie tak,b o zaczął mi się bacznie przyglądać
Usłyszałam otwieranie drzwi. Czyli nie świętuje...

  • Hej wam. - Marc radosnym krokiem wszedł do salonu i przysiadł na oparciu fotelu.
  • Gratuluję udanego meczu. - uśmiechnęłam się.
  • Dziękuje. - pocałował mnie.
  • Dzieci drogie! Nie przy ludziach! - zareagował natychmiast Eric - Opanujcie się trochę no. - powiedział na co my zaczęliśmy się śmiać. 
  • Tak, co mi ciekawego powiecie? - spytał Marc. 
  • Ja nic. - odpowiedział mu brat - Ale z Angie radze ci pogadać, bo zanim wyszedłeś odpłynęła gdzieś i wyglądała nie za ciekawie. - no dzięki. 
  • Coś się stało? - zapytał a ja odetchnęłam głęboko.
  • Chodźmy porozmawiać na górę. - powiedziałam. 

Weszłam do sypialni pierwsza i od razu usiadłam na łóżku. Marc po chwili znalazł się tuż obok mnie.

  • Powiesz mi o co chodzi, bo zaczynam się martwić? - spytał po chwili ciszy - Faktycznie zachowujesz się ostatnio dziwnie, ale myślałem, że to no wiesz...
  • Jestem w ciąży. - przerwałam mu. 
Zapanowała cisza. Marc nic nie mówił, tylko wpatrywał się we mnie zszokowany. 
  • Odpowiesz coś? - powiedziałam, a w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy. 
Bartra nadal nic nie mówił, jednak przytulił mnie mocno do siebie. 
  • Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę. - wyszeptał, a ja rozpłakałam się - Słońce, nie płacz. Tu nie trzeba się płakać tylko się cieszyć. 
  • Ale ja się cieszę. - powiedziałam przez łzy. 
Nagle drzwi od sypialni otworzyły się i pojawił się Eric. 
  • Dobrze podsłyszałem? Będę wujkiem? - spytał. 
Marc tylko się zaśmiał a ja skinęłam głową. 
  • Gratulację! - krzyknął i rzucił się na nas z uściskami.

__________________________________________________________________
Rozdział nie powiem skąd ale jest...
Ech...
Może kolejny wyjdzie lepiej.

poniedziałek, 27 października 2014

Rozdział 20 -Powiedz

15 marca 2014


,'Lilly',

Od samego rana próbowałam się dodzwonić do Angie. Strasznie się o nią martwię. Widzę, że coś jest z nią nie tak. Ale ona ciągle zaprzecza. 
  • Odebrała? - spytał Sergi, który jest ostatnio coraz częstszym gościem w moim mieszkaniu. Nie, nie jesteśmy razem, ale świetnie się dogadujemy i jesteśmy dobrymi znajomymi. 
  • Nie... Dlaczego ona nie chce powiedzieć co jest. - usiadłam zrezygnowana w fotelu. 
  • A może to coś z Tito i nie chce o tym mówić... - westchnął - Po klubie roznoszą się plotki że jest z nim coraz gorzej. 
  • Nie wiem... Ale muszę się dowiedzieć. 
  • Wszystko na pewno będzie dobrze. - Sergi przysiadł na oparciu - Zobaczysz. 



Za 41234 razem Angie wreszcie odebrała. Nareszcie bo już myślałam, że na prawdę się coś strasznego stało. 
Umówiłyśmy się w kawiarni na czternastą. Stwierdziła, że musi się komuś wygadać.


,'Angie',


To jest straszne. Straszne a za razem wspaniałe.
Boje się. Boje ale jednocześnie jestem bardzo szczęśliwa.
Nikt jeszcze nie wie. Ale gdybym mogła wykrzyczała bym to na środku ulicy.

Lily czekała już na mnie w kawiarni. Wyglądała na wyraźne zaniepokojoną.

  • Hej Lil.- uśmiechnęłam się -Długo czekasz?
  • Hej. - przywitała się - Nie, przed chwilą przyszłam.
  • To dobrze. Bałam się,  że za późno dotrę.
  • No dobra... Powiedz mi co się z tobą dzieje? - spytała - Widzę że nie wyglądasz najlepiej. Zachowujesz się też dziwnie.
Westchnęlam cicho i uśmiechnęłam się.

  • Lili, ja... Jestem w ciąży. - oznajmiłam.
  • Mój Boże... Gratulacje.  -  przyjaciółka podeszła mnie i usciskała. 
  • O tu co taka radość?  -całkiem niespodziewanie pojawiła się Lorena z Cristianem.
Gdyby Lorena była sama pewni. Bym się wygadala. 
Jednak nie powiedziałam jeszcze Marcowi. Nie wiem jak... Boje się jego reakcji. Co jeśli on tego nie chce?  Jeśli twierdzi że nie jest gotowy by zostać ojcem,  że jest za młody,  że to może zniszczyć całą przyszłości,  wszystkie jego plany.
Takie myślenie kiedyś wpędzi mnie w depresję.

  • Angie musisz mu powiedzieć i to jak najszybciej. - zaczęła Lily gdy odprowadzała mnie do domu - W ogóle nie rozumiem dlaczego od razu tego nie zrobiłaś. Gdybym była na twoim miejscu wiedział by od razu.
  • Ale ja się boję. 
  • Dziewczyno czego Ty się boisz?  Znam was i do tego mam oczy. Będzie szczęśliwy jak nigdy dotąd. Wejdziesz teraz do domu i powiesz mu. Jasne?  
  • Tak. Powiem.
Jutro po meczu - dodałam w myślach. 

sobota, 4 października 2014

Rozdział 19 - Dziwnie?



  • Możesz przestać tupać? - spytałem Angie - Czym ty się w ogóle tak denerwujesz?
  • Lily się nie odzywa. Miała napisać a tu cisza. - zaśmiałem się po tych słowach - I z czego się głupku śmiejesz? 
  • Oj chyba tak szybko ci Lily nie odpisze. Myślę, że jeszcze nie jest sama. 
  • Mówisz, że Roberto jeszcze jej nie opuścił? 
  • No wiesz... Najpierw zwiedzanie Camp Nou... Potem pewnie jakaś kawka, coś.. Odprowadził ją pewnie do domu, a może nawet jest u niej. Tu nie ma się czym przejmować. - uśmiechnąłem się - Sama chciałaś kogoś mu znaleźć. 
  • No niech ci będzie. - ziewnęła. 
  • Aha! Ktoś tu jest zmęczony. 
  • No może troszkę. - uśmiechnęła się lekko Angie. 
  • To czas spać! - wziąłem dziewczynę na ręce i zaniosłem do sypialni.

,'Angie',

Obudził mnie dźwięk wiadomości przychodzącej na moją komórkę. Sięgnęłam telefon z pod poduszki. To od Lily. 
"Przepraszam, że wczoraj nie napisałam,
 ale od razu położyłam się spać :)"
Od razu odpisałam. 
"Nic się nie stało. Jak było?" 
Ostrożnie wstałam z łóżka i udałam się do kuchni zrobić sobie gorącej herbaty. Będąc już na dole otrzymałam sms'a.
"A jak miało być? Oprowadził mnie po 
stadionie. Odwiózł do domu i szybko zwiał" 



"Nie wierzę... Wpadnę niedługo to mi 
dokładniej to opowiesz ;D" 
Wysłałam wiadomość i usiadłam z kubkiem herbaty na kanapie w salonie.
Po wypiciu mojego ulubionego napoju zaczęłam szykować się do wyjścia. Marc cały czas jeszcze spał więc zostawiłam mu tylko kartkę, że będę u Lily i opuściłam dom.


Jak dawno nie jeździłam rowerem!
Chociaż nie wiem co mnie podkusiło dzisiaj, żeby przebijać się nim przez miasto. Chyba wybrałam sobie zły dzień.
Uśmiechnięta Lily otworzyła drzwi do mieszkania i wpuściła mnie do środka.

  • No to teraz możesz mi wszystko opowiedzieć. - usadowiłam się w jej pokoju. 
  • To co chcesz wiedzieć?
  • Jak to co? Wszystko dziewczyno! - zaśmiałam się - Pamiętaj, że Nicky kazał mi Cię pilnować więc musisz mi wszyściutko mówić.
  • No więc.. Po kolei... Wstałam dzisiaj rano, ogarnęłam się napisałam do ciebie wiadomość poszłam zjeść śniadanie... - zaczęła wymieniać. 
  • Ej! Stop! Przecież wiesz, że nie o to mi chodzi. Ty się tłumacz dziecko drogie z wczorajszego dnia. 
  • Ale tu się nie ma co tłumaczyć. - powiedziała - Wszystko Ci i tak napisałam.
  • A jak się w ogóle Sergi zachowywał?
  • A Ty książkę piszesz? - spytała - Każdy szczegół byś chciała znać. 
  • Może i piszę. Przecież wiesz, że jestem ciekawska. 
  • No jak się zachowywał.. Hm.. W sumie to trochę dziwnie. Tak głupio się uśmiechał, co jakiś czas odlatywał gdzieś myślami i wtedy się tak na mnie dziwnie patrzył. - westchnęła i sama odleciała na chwilę. 
  • Czy na pewno było to dla Ciebie "dziwne"? - spytałam - Powiedziałaś to tak jakby ci się podobało.
  • Co?! Nie żartuj sobie. Pff...
  • Lily? Przecież wiesz, że nie powiem nic Nickowi... Dalej mów.
  • Co? Co ty sobie tu wymyślasz, ja nie wiem... - wstała i wyszła do kuchni.
 Ta... wymyślam sobie... Właśnie widzę...

Po wizycie u Lily przejechałam się jeszcze do wujka. Tam zostałam już do wieczora. Rozmawiałam z wujkiem, wspominaliśmy i nawet trochę pożartowaliśmy. 
Dobrze, że nadal nie stracił pogody ducha. 
___________________________________________________________

Nie wypowiem się o tym rozdziale chyba... bo nie byłoby to zbyt fajne xd 

P.S. nie wiem co będzie jak dojdę w tym opowiadaniu do kwietnia...

środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 18 - Trening

tydzień później


Umówiłam się dzisiaj z Lily. Wreszcie skończyła urządzać mieszkanie, więc ma czas na poznanie miasta. Nie chciała nawet o tym myśleć przed zakończeniem prac. Pomagałam jej ja, ale nie tylko. Gdy tylko wspomnieliśmy o tym z Marciem przy Sergim od razu się zaproponował pomoc. A Lily postanowiła zmienić w mieszkaniu prawie wszystko, więc było co robić. 


Zapukałam do drzwi mojego jeszcze niedawno mieszkania. 
  • O hej. Już jesteś? - otworzyła mi panna Rascal.
  • Cześć. - weszłam do środka - Nawet się spóźniłam 5 minut. 
  • Och przepraszam. Ja zaraz się ogarnę i możemy wychodzić. - pobiegła do łazienki. 
Udałam się do kuchni. Wyciągnęłam z szafki szklankę i nalałam sobie soku. 
Muszę przyznać, że Lily bardzo ładnie się urządziła. Ma gust dziewczyna, na prawdę. 

Gdy już siostra mojego przyjaciela była gotowa mogłyśmy opuścić mieszkanie. 
  • To co byś chciała zobaczyć? - spytałam.
  • Wszystko? - uśmiechnęła się. 
  • No całego miasta to my dzisiaj nie obejdziemy. Na zwiedzanie to będziesz miała bardzo dużo czasu, więc może dzisiaj coś bardziej pożyteczniejszego? 
  • Prowadź przewodniczko. - zaśmiała się. 
Więc dzisiaj jakieś bardziej pożyteczne rzeczy niż zabytki. Skoro Lily ma tu mieszkać to musi wiedzieć co i gdzie załatwiać. 




Siedziałyśmy w kawiarni. 
  • Wiesz.. nie jestem pewna czy ci wszystko pokazałam. - powiedziałam - Ale poradzisz sobie chyba, prawda?
  • Jasne. Parę tygodni i jakoś się przyzwyczaje. - uśmiechnęła się - A jakbym się zgubiła to będę dzwonić albo spytam o pomoc jakiegoś życzliwego przechodnia. 
  • Na pewno ktoś ci pomoże. - upiłam łyk kawy - Co ty na to - spojrzałam na zegarek - żebyśmy pojechały na trening Bracy? - zaproponowałam - Chłopaki jeszcze nie zaczęli. Popatrzysz trochę. Zaczniesz się oswajać z piłką nożną, bo uwierz jeśli już tu mieszkasz jesteś skazana na kontakt z nią. A po treningu będziesz miała darmowy spacer po Camp Nou. 
  • W sumie, bardzo chętnie przejdę się na stadion. - powiedziała.
Dokończyłyśmy nasze kawy i pojechałyśmy na Ciutat Esportiva. Zawsze dostawałam się tam bez problemów więc i teraz tak było. 
Odszukałyśmy boisko na którym trenowała pierwsza drużyna. 
Trenera ni widu, ni słychu, a panowie stoją w grupkach i 'plotkują'. 
  • Cześć Angie. - zostałam zauważona przez Alvesa - Przedstawisz nam koleżankę? - uśmiechnął się. 
  • Lily. - powiedziała sama dziewczyna wyciągając dłoń w kierunku piłkarza. 
  • Daniel. - przywitał się. 
Zaraz potem przybiegł również Song. A z ci dwaj już potrafią zadbać o dobre humory i o zadbali również o to by Lily od razu ich polubiła.


,'Marc',


Trener musiał pilnie załatwić jakieś papierkowe sprawy, więc mieliśmy luz. 
Stałem rozmawiając z chłopakami. 
  • Sergi się zawiesił. - szturchnął mnie Cris. 
Spojrzałem na przyjaciela. Stał i wpatrywał się w jeden punkt. Zerknąłem w tamtym kierunku. 
Och to wiele wyjaśnia. 
  • Zaraz wracam. - po wiedziałem i podbiegłem do Angeliki - Dani, Alex co mi podrywacie Angie? - zaśmiałem się przytulając dziewczynę. 
  • My chcieliśmy tylko poznać koleżankę. - wytłumaczył  Alex. 
  • To może przedstawcie ją jeszcze reszcie. 
  • No nie wiem czy mogę pozwolić Lily iść z nimi. - zaśmiała się Angie. 
W tym samym czasie podeszli do nas Sergi i Cris. 
Zdążyli jednak tylko przywitać się z dziewczynami, gdyż wrócił trener. 


  • Ja już chyba wiem co jest Roberto. - powiedział Tello po treningu.
  • Też zauwarzyłeś? 
  • Przecież on by się o własne nogi zabił dzisiaj. Cały czas zerkał na tę Lily. A gdy Alves coś o niej powiedział omal nie zabił go swoim wzrokiem. - śmiał się.
  • Wiem, widziałem. On już od momentu gdy pierwszy raz ją zobaczył tak się zachowuje. 
  • No to wpadł nieźle.
Skończyliśmy rozmowę na temat Roberto, gdyż pojawił się obok nas. 
Przebraliśmy się po treningu. I opuściliśmy kompleks. 
  • No to ja porywam cię do kina. - podszedłem do Angelici.
  • Ale obiecałam Lily, że oprowadzimy ją jeszcze po Cam Nou. 
  • Chwila - pomyślałem - Wiem co zrobić. 
Najpierw podszedłem do Lily, która skończyła właśnie rozmawiać przez telefon. Spytałem, czy nie obrazi się jeśli ktoś inny a nie Angie oprowadzi ją po stadionie. Bez problemu zgodziła się na inną osobę. Zaraz potem udało mi się zatrzymać jeszcze Sergiego i  spytać, czy nie został by przewodnikiem dla Lily na dzisiaj. 
Nawet nie zdążyłem dokończyć pytania i już się zgodził. 
To Angie miała bawić się w swatkę, a tymczasem ja sprawiłem, ze spędzą ze sobą, jeśli dobrze znam mojego przyjaciela, całe popołudnie. 
_________________________________________________________________

Czy mi się wydaje, czy tu praktycznie są same dialogi? 
Beznadzieja xd
Ech...

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 17 - Dziecko

,'Angelica',

  • I z czego się jeszcze śmiejesz? - spytał Marc wchodząc do sypialni. 
  • No bo to było śmieszne. - tłumaczyłam się.
  • Jak dla ciebie. 
  • No nie gniewaj się. - próbowałam go przytulić, ale się odsunął - Rozumiem, foch. Jak chcesz, możesz się nie odzywać. Ja też się zamknę. 
Wyszłam z sypialni i poszłam prosto do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam tv.
O nie... nie mam zamiaru tam wracać.. Jak się ktoś na żartach nie zna to niech się obraża.
Oglądałam jakiś program w tv i zaczęłam robić się senna.Wstałam jeszcze tylko, wyciągnąć jakiś koc i położyłam się z powrotem na kanapie.


Obudziłam się nie na kanapie, a w sypialni. Pewnie w nocy mnie tam przetransportowano. Musiałam mieć mocny sen dzisiaj. Podniosłam się i nie widziałam nigdzie Marca. Po chwili pojawił się jednak.

  • Śniadanie do łóżka. - uśmiechnął się kładąc tacę na pościeli.
  • Dziękuję. Czyli już foch przeszedł? - spytałam. 
  • Tak. Przepraszam, nie powinienem się tak zachować. 
  • Ja też przepraszam, faktycznie zachowałam się jak dziecko. - przyznałam.
  • To jak, zgoda? 
  • Zgoda. - uśmiechnęłam się. 
  • Cieszę się. - zbliżył się do mnie i lekko musnął moje wargi - Jedz ładnie śniadanko, a ja lecę na trening. Pa. - ucałował mnie w czoło po czym wyszedł. 



Ciupkę zaczęło mi się nudzić. Postanowiłam, że może coś ugotuję.
Jednak zanim ostatecznie 'wydostałam się' z łóżka minęło trochę czasu. Wybrałam jakieś ubrania i poszłam się ogarnąć.
Gdy już trafiłam do kuchni zadzwoniła moja komórka. To Zaira.
Ta rozmowa nie mogła należeć do krótkich. Każda z nas musiała się wypytać drugiej o dosłownie wszystko. Ja musiałam oczywiście wiedzieć jak jej się układa z Nickiem, jak się czuje i czy wszystko w porządku z dzieckiem. Jeszcze dwa miesiące i zostanę przecież 'ciocią'.

  • Zairek, a pamiętasz co sobie kiedyś obiecałyśmy? - spytała. 
  • No wiele rzeczy sobie obiecałyśmy. - zaśmiała się.
  • No ale to z dziećmi...
  • Pamiętam. Wszystko nadal aktualne. - powiedziała - Chyba, że nie chcesz...
  • Zwariowałaś? Obiecałyśmy to sobie. Jejku, będę matką chrzestną. 
Rozmawiałyśmy jeszcze aż do momentu, w którym usłyszałam, że ktoś wraca do domu. 
Po chwili pojawił się Eric.
  • Cześć. - uśmiechnął się - Marca jeszcze nie ma? 
  • Hej. Nie, jeszcze nie. 
  • Przywiozłem małą. - Nina już znalazła sobie legowisko na kanapie - Już jest zdrowa i całe szczęście. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli się więcej włóczyć po weterynarzach. 
Chłopaki na prawdę troszczą się o Ninę, jakby była ich dzieckiem. A gdy ostatnio było z nią trochę gorzej na zmianę jeździli z nią do weterynarza i zajmowali się nią. 


Siedziałam na łóżku czytając książkę, gdy Marc wrócił już z treningu. 
  • Jestem. - wszedł do sypialni... z Niną na rękach. 
  • Oj widać, że się za nią stęskniłeś. - zaśmiałam się.
  • No przecież to moja kochana kruszynka. - 'puścił' ją na podłogę. 
  • Żebyś ty był kiedyś takim dobrym ojcem. - wymsknęło mi się. 
  • Angie... czyy ty...? - mówił lekko wystraszony - No wiesz... - zaczęłam się śmiać. 
  • Nie, nie bój się. Nie jestem w ciąży. - powiedziałam - A nie chciałbyś mieć takiego małego stworka? - dodałam po chwili.
  • Tego nie powiedziałem. - wskoczył obok mnie. 

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 16 - Lily

23 stycznia 2014


Marcowi zależało żebyśmy sprawę z przeprowadzką załatwili szybko, więc zabraliśmy się za to najprędzej jak tylko można. Dzisiaj zabieraliśmy z mieszkania ostatnie rzeczy.
W sumie.. to zbyt dużo do przewiezienia nie było. Wszystkie meble zostawały w mieszkaniu. Trzeba była tylko pozabierać moje ubrania i różne inne.
Dzisiaj byłam skazana na spędzenie całego dnia z Sergim.
Marc "biegał" wystraszony z Niną po weterynarzach, a Eric ostatnio w ogóle nie miał na nic czasu.

  • To ostatnie rzeczy? - spytał Roberto. 
  • Tak, ale i tak musimy tu jeszcze raz przyjechać. - uśmiechnęłam się. 
  • A miałem nadzieję, że to już koniec. - westchnął.
  • Przecież jak masz inne plany to nie musisz ze mną jechać. 
  • O nie... Wiesz, obiecałem to Marcowi, a ja obietnic dotrzymuje. - wyprostował się dumnie.
  • Już dobrze. - zaśmiałam się - Muszę się tam po prostu spotkać w sprawie sprzedaży mieszkania.
  • Tak szybko kogoś znalazłaś?
  • Ha! No a jak, wątpisz w moje umiejętności? 
Mieszkanie wynajęłam siostrze Nicka, która postanowiła przenieść się ze Stanów do Hiszpanii.



Wieczorem siedzieliśmy już spokojnie z Marciem w domu. 
Wszystkie rzeczy przewiezione. Mieszkanie sprzedane. Mieszkamy już na prawdę razem. 
  • Co zrobiłaś Sergiemu? - spytał nagle Marc. 
  • Ale o co chodzi? - nie zrozumiałam pytania. 
  • Jak wróciliście był taki dziwny. Zamyślony, jakby był na zupełnie na innej planecie. 
  • No to ja chyba wiem... - pomyślałam jeszcze chwilę - On się tak zaczął zachowywać odkąd spotkałam się z Lily, wiesz w sprawie mieszkania. 
  • Ups. Czyżby zaczaił się na niego tam amor ze strzałą? - zażartował Marc. 
  • Nie śmiej się z niego. Zauroczył się i tyle. 
  • W sumie... chciałaś mu znaleźć dziewczynę kiedyś. - przypomniał mi - Problem rozwiązuje się sam. 
  • No tak. - uśmiechnęłam się - Może obejrzymy jakiś film?
Wzięłam laptopa i zaczęłam szukać jakiegoś filmu w internecie. W końcu wybrałam jeden z ulubionych filmów mojej mamy, który ja również lubiłam "Wykidajło" Nie wiedziałam, czy będzie się mój wybór podobać Marcowi ale.. mógł sam wybierać. 
Po nawet nie pół godzinie Marc po prostu zasnął. 
Trzeba było powiedzieć, że go film nudzi. 
Kara musi być. Znalazłam w szafce czerwony flamaster.Szkoda, że zmywalny. Dorysowanie wąsów było zbyt banalne. Oj twardy ma sen, twardy. Udało mi się dorobić jeszcze krosty
Zapomniałam wyłączyć lampę błyskową i w momencie, w którym robiłam zdjęcie Marc się obudził. 
  • Co się stało? - spytał przestraszony. 
  • Nic. Coś Ci się chyba przyśniło. - uśmiechnęłam się chowając telefon do kieszeni.
  • To dlaczego zrobiłaś mi zdjęcie? 
  • To już nie mogę mieć tak po prostu twojego zdjęcia? 
  • Oczywiście, że możesz. Ale to jest zbyt podejrzane. - wstał i udał się do łazienki - ANGIE!! - ups.
  • Tak kochanie? 
  • Co to ma być? 
  • Nie wiem.. Może jakieś uczulenie. 
  • A myślałem, że to moi kumple zachowują się jak dzieci. - podsumował zmywając flamaster.

,'Sergi',

Wróciłem już do swojego domu. Jak obiecałem pomogłem Angie i teraz mam święty spokój.
Myślami krążyłem wokół pewnej dziewczyny.
Lily... 
Nie myślałem, że po jednym krótkim spotkaniu ktoś będzie w stanie mnie tak oczarować.  Dziewczyna wydała mi się być kimś na prawdę wyjątkowym. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś ją spotkam.
W sumie... przecież wiem, gdzie mieszka. Zawsze mogę coś wymyślić. A może Angie by mi pomogła.

_____________________________________________________________________
Jej! Skończyłam xdd
I tym razem bez niczyjej pomocy :D

Lily XDD 

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 15 - Przeprowadź się

19 stycznia 2014

Chłopcy grają dzisiaj mecz z Levante. A w tym czasie ja spędzam czas z Loreną.
Cristian nie musiał mnie do tego namawiać. I tak uwielbiamy przebywać razem. Naprawdę bardzo się za przyjaźniłyśmy od momentu mojego przylotu do Barcelony.

  • Jak się czujesz? - spytałam ją od razu. 
  • Wszystko w porządku. - uśmiechnęła się - Mała czasem daje w kość ale trzeba się przyzwyczaić. 
  • Może córeczka pójdzie w ślady tatusia. - zażartowałam. 
  • Chciałby. - zaśmiała się również Lorena. 
Gotowe na wszystko usiadłyśmy przed telewizorem.

Po meczu nasz świetny humor nie był już taki do końca świetny. Blaugrana zremisowała z Levante 1:1. Mimo wielu prób, szczególnie w końcówce nie udało się się zdobyć zwycięskiego gola.
Marc nie grał. Dla niektórych to wydawałoby się tylko drugi z rzędu mecz, który spędza na ławce, ale nie dla niego. Chciałby grać, tym bardziej teraz gdy czuje, że jest w formie. 
Lorena od razu po meczu położyła się do łóżka i zasnęła. Ja jakoś nie mogłam.

20 stycznia 2014


Rano wspólnie z Loreną zjadłyśmy śniadanie, potem się pożegnałyśmy i pojechałam do swojego mieszkania.
Ostatnio rzadziej w nim bywam. Hmmm... wypadało by posprzątać trochę.
Wzięłam się za wycierania kurzy. Zaczęłam dokładnie czyścić wszystko. Po około godzinie jeden pokój miałam już wysprzątany. Został jeszcze jeden. A potem kuchnia.
W sprzątaniu drugiego pokoju przeszkodził mi odgłos trzaśnięcia drzwiami. To pewnie Marc, ma klucze więc nie miał problemu z wejściem.

  • Cześć kochanie. - objął mnie od tyłu i ucałował w polik.
  • Hej. 
  • Widzę, że znalazłaś sobie zajęcie. 
  • Coś robić trzeba. - uśmiechnęłam się. 



Siedzieliśmy przytuleni na łóżku w moim pokoju. Kończyliśmy pić gorącą herbatę.

  • Może prze prowadziłabyś się do mnie? - spytał nagle Marc. 
  • A skąd taka propozycja? - odłożyłam puste kubki na stolik. 
  • To bez sensu, żebyśmy tak krążyli w kółko od twojego mieszkania do mojego domu. A i tak większość czasu spędzamy u mnie. - powiedział - To jak, zgadzasz się? Miałbym cię już cały czas obok. - wyszeptał. 
  • Jesteś tego pewien? 
  • Mówię jak najbardziej poważnie. Bo tak samo poważnie, a nawet bardziej traktuje nasz związek. - za deklarował. 
  • W takim razie się zgadzam. - uśmiechnęłam się. 
Zrobiło mi się bardzo miło, gdy Marc zaproponował przeprowadzkę. W sumie miał rację co do tego, bo trochę dziwnie to wyglądało gdy tak krążyliśmy. Teraz będziemy cały czas ze sobą. Po rozmowie z ukochanym poszłam umyć kubki po herbacie, ale Marca bardziej interesowało coś innego, a raczej ktoś.

  • Kochanie przestań- powiedziałam, gdy zaczął całować mnie po szyi.
  • Nie mogę, bo tak na mnie działasz- wyszeptał kusząco.
  • Świntuch- zaśmiałam się odwracając przodem do piłkarza.
  • Mam bardzo kuszącą propozycje - powiedział przyciągając mnie do siebie. 
  • Chyba wiem o czym myślisz- odpowiedziałam z uśmiechem.

Marcowi wiele nie trzeba było po chwili wziął mnie na ręce niosąc do sypialni, gdzie oddaliśmy się sobie.

_______________________________________________________________
Dagrasia, czy ty wiesz jak ja cię kocham za to wszystko?
Znowu gdyby nie ty to bym chyba zginęła!
Ja cię wynajmuję już na stałe <3
Dziękuję Pani L. ♥

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Rozdział 14 - Llevant


  •  Chłopaki, co wy kombinujecie? - spytałam po raz kolejny.
  •  Ile razy mam powtarzać, że to niespodzianka i ci nie powiemy? - odpowiedział pytaniem Eric.

Westchnęłam tylko.
Nagle auto się zatrzymało.

  • Przebierz się tutaj, teraz i wtedy pojedziemy dalej. - Sergi podał mi ubrania i obydwaj opuścili pojazd.

Udało mi się jakoś przebrać w podaną mi przez Sergiego sukienkę.  Uchyliłam tylne drzwi, by dać chłopakom znać, że mogą wracać.

  • No i widzisz Angie jak pięknie wyglądasz. Aż żal, że musimy Cię oddać. - zaśmiał się Sergi.
  • Nie denerwuj mnie dzisiaj, proszę. - westchnęłam.



" Porywacze" zostawili mnie przy plaży Llevant i poradzili bym "kierowała się znakami".
Doszłam powoli do brzegu. Zauwarzyłam strzałki na piasku. Zaczęłam się nimi kierować.
Od razu przypomniał mi się mój sen. 
Cieszyłam się tylko, że jestem w Hiszpanii. W porównaniu ze Stanami o tej porze roku było tu na prawdę ciepło.
Dotarłam do najdalszego zakątka plaży Llevant. Na miejscu zobaczyłam rozłorzony koc i świeczki ułożone na kształt serca.
Wyczułam, że ktoś zbliża się do mnie. Silne ramiona objęły mnie od tyłu.

  •  Nie musiałeś tego wszystkiego robić. - powiedziałam - Wystarczyłaby zwykła kolacja w domu.
  • A ty nie musisz kochanie marudzić. Doceniłabyś to wszystko. 
  • Doceniam, doceniam. - odwróciłam się twarzą do niego. - Jest pięknie. - pocałowałam go. 
Zaczęliśmy spacerować po plaży. Latem byłoby tu pełno ludzi, jednak o tej porze było tu bardzo spokojnie.
Po krótkim spacerze zjedliśmy przygotowane (podobno) przez Marca przekąski.
Szykował się długi wieczór, a wraz z nim noc.



Obudziła mnie chłodna bryza. Było mi tak przyjemnie, że mogła bym w ogóle się nie budzić. Głowę miałam wygodnie ułożona na torsie Marca, a gdy postanowiłam ogarnąć sytuację dostrzegłam, że i on nie śpi cały czas na mnie patrząc

  • Kocham Cię. - szepnął całując mnie w czoło - Musimy się chyba zbierać. 
  • Trening? 
  • Nie.. Dzisiaj nie. - uśmiechnął się - Udało mi się załatwić sobie dzień wolny. 
  • Oj nie ładnie, nie ładnie. 
Marc zostawił wczoraj swój samochód tuż przy plaży, więc mogliśmy spokojnie wrócić do jego domu. 
  • Błagam, powiedz, że nie ma tu Sergiego. - westchnęłam, gdy dojechaliśmy. 
  • Nie wiem nawet czy jest Eric. Pojawia się ciągle i znika. 
Weszliśmy już do domu. Nikogo nie było. Erica. Całe szczęście Sergiego. A nawet Niny. 
  • Chyba będziemy mieli święty spokój. - uśmiechnął się Marc. 
  • Ciekawe co będziemy robić. 
  • Mam kilka propozycji. - nasza usta znów złączyły się w namiętnym pocałunku. 
Marc wziął mnie na ręce i zaczął kierować się ku sypialni. W połowie drogi usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. 
  • Jeśli to Sergi, to już nie żyje. - powiedziałam - Lubię go, ale mnie denerwuje. Chyba będę musiała znaleźć mu dziewczynę. 
  • A ja ci chyba pomogę. 
Chcieliśmy zignorować nieproszonego gościa, ale on już nie tylko dzwonił do drzwi, ale i zaczął krzyczeć. 
  • Wiem, że tam jesteście! - tak. To był zdecydowanie Roberto. - Ja tylko na chwilę! Potem będziecie mogli robić co tylko wam się podoba! - dokończył śmiejąc się. 
_______________________________________________________________
Wreszcie coś napisałam ! 
Cieszy się ktoś?


Dziękuję Dagrasia ♥ pomogłaś mi jak nikt inny :** Dziękuję Pani L. ♥ 


niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 13 - Witaj

,'Marc',

Gdy tylko wszyscy zaczęliśmy biegać pierwsze kółka po boisku treningowym zauważyłem, że Angie rozmawia już z Rourą. 
Oby sobie wszystko wyjaśnili. 
  • Widzisz, jak Roura świetnie dogaduje się z twoją dziewczyną? - zaczepił mnie Sergi. 
  • Widzę. I co z tego?
  • Nie wiesz o czym tak rozmawiają? - spytał. 
  • To ich sprawa. - odbiegłem od niego i po następnym okrążeniu zatrzymałem się prze Angie i Jordim. 

Uśmiechali się, więc może już wszystko w porządku. 
  • Wyjaśniliście sobie wszystko? - spytałem. 
  • Tak. - przytuliła mnie Angie - Już będzie okej. 
  • To świetnie. - ucałowałem jej w czubek głowy.
  • Tylko Marc pamiętaj. Zrobisz coś Angelice i  będziesz miał ze mną do czynienia. - zaśmiał się.
  • Tato.... - zawstydziła się jak mała dziewczynka. 
  • Żartuje przecież. - uśmiechnął się - No Marc ruszaj, dalej. - pogonił mnie. 

,'Angelica',

Udało mi się na trenignu porozmawiać z tatą. Przeprosiłam go za moje wcześniejsze zachowanie. Mam nadzieję, że nie prędko spotkają mnie znowu takie niespodzianki. 
Z treningu Azulgrany wyszłam wcześniej,  ponieważ mama napisała mi, że mam przyjechać do domu cioci. 
Dawno mnie tam nie było. 
Postanowiłam przejść się pieszo. Lubiłam spacerować przez miasto. 
Do celu dotarłam po około 15 minutach. Drzwi otworzył mi uśmiechnięty Adria.
  • Hej Angie. - przytulił mnie kuzyn, gdy tylko przekroczyłam próg domu. 
  • No hej. Co ty taki zadowolony? - spytałam. 
  • Tata jednak dzisiaj przyleciał.  - złapał mnie za rękę i zaprowadził do salonu. 
  • Witaj Angie. - usłyszałam głos Tito. 
  • Natychmiast podbiegłam i przytuliłam się do niego. Tak dawno go nie widziałam. Zmienił się. A raczej to choroba go zmieniła. Schudł bardzo. Nadal się uśmiechał ale nie tak jak kiedyś. 
  • Mała, tylko się nie rozpłacz. - pogłaskał mnie po głowie.
  • Strasznie się cieszę, że cię widzę. Jak się czujesz? - spytałam. 
  •  Na pewno jest lepiej. - uśmiechnął się - Ale nie chce o tym rozmawiać. Powiedz mi lepiej co u ciebie. I co w drużynie, bo teraz jesteś jeszcze bliżej niej.


Do późnego popołudnia siedziałam razem z wujem. Tęskniłam za rozmowali z nim. Rozumiał mnie lepiej niż ktokolwiek inny. 
"Przyjedziesz po mnie pod dom Tito?"

Napisałam do Marca. 
Po 10 minutach podjechał samochód. Jednak nie wysiadł z niego Marc.
  • Eric, Sergi... Co wy tu robicie? - spytałam zaskoczona. 
  • Porywamy Cię. - zaśmiał się Roberto. 
  • Pojedziesz z nami po dobroci, czy mamy Cię zmusić? - Eric udawał poważnego. 
  • A wyjaśnicie mi o co chodzi? 
  • Dowiesz się w swoim czasie. - Sergi otworzył mi tylnie drzwi samochodu. 
___________________________________________________________________
To teraz... Możecie mnie zjechać od góry do dołu... 
-,- 

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 12 - Znamię


  • Jakoś nie chce mi się wierzyć, w to, że Roura jest twoim ojcem. - powiedział Marc gdy usłyszał o wszystkim - Może gdybyście byli trochę do siebie podobni...
  • A myślisz, że mi jest łatwo? Przez tyle lat byłam pewna, że mój ojciec nie żyje. - głos lekko mi się załamał, a Marc natychmiast mnie przytulił.
  • Zostaniesz na noc? - spytał po chwili.
  • Nie dzisiaj. Mama jest u mnie. - odpowiedziałam.

Posiedziałam jeszcze tylko godzinę u Marca i wróciłam do siebie.
Mama spała na kanapie w salonie. Miałam zaproponować jej nocleg w "małym" pokoju ale nie chciałam jej budzić.
Wykąpałam się szybko i wskoczyłam do mojego łóżka.
Rankiem nie było łatwo mi się obudzić. Wolałabym jeszcze trochę pospać. Jakoś udało mi się jednak w końcu wydostać z łóżka i udałam się do kuchni.
Zastałam już tam mamę.

  • Dzień dobry. - uśmiechnęłam się lekko.
  • Cześć. - odpowiedziała - Myślałam, że nie wróciłaś na noc.
  • Spałaś już. Dlaczego nie położyłaś się w mniejszej sypialni?
  •  Chciałam zaczekać aż wrócisz, ale zasnęłam.

Rozmowa się nie kleiła. Atmosfera panująca w pomieszczeniu wydawała się być dość napięta.
Nie potrafiłam tak długo... W końcu to moja mama.

  • -Mamo - zaczęłam - Chciałam się przeprosić. Głupio się wczoraj zachowałam. Wybuchłam niepotrzebnie. A ty chciałaś tylko przecież dobrze dla nas wszystkich. - podeszłam do mojej rodzicielki i przytuliłam ją.
  • Skarbie. - zaczęła - Wtedy to mi się wydawało najlepszym pomysłem. Nie chciałam niszczyć Jordiemu życia. Myślałam, że się nigdy nie domyśli. - westchnęła - Spójrz - wskazała na wewnętrzną część mojej dłoni - Macie dokładnie to samo znamię. Musiał je zobaczyć i sam się domyślił.



Mama postanowiła pójść do domu Tito, odwiedzić ciocię, ponieważ wuja znów jest w Nowym Jorku.
Po mnie przyjechał Marc i pojechaliśmy na trening Blaugrany.

  •  Rozmawiałaś z mamą? - spytał.
  •  Tak. Przeprosiłam ją za mój wybuch. - odpowiedziałam - Rozumiesz, że Roura sam się wszystkiego domyślił ?
  •  Jak?
  • Zerknij. - rozłożyłam dłoń.
  • woje znamię. I co to ma ze wszystkim wspólnego?
  •  Roura...- zawahałam się - Ojciec, ma takie samo.
  • Dziwne. Nigdy nie zauważyłem.
  • Może nie zwróciłeś uwagi.

Dojechaliśmy już do naszego celu.  Marc udał się przebrać w strój treningowy, a ja podeszłam do Loreny, którą zauważyłam.
Ciąża jej służy. Wygląda kwitnąco. I całe szczęście czuje się dobrze.
Narzekała tylko, że Cristian trochę za bardzo się wszystkim przejmuje i nie daje jej czasami chwili w samotności.
Rozmawiałyśmy spokojnie, dopóki nie zauważyłam Roury.
Wiedziałam, że będzie chciał ze mną porozmawiać.  Odetchnęłam głęboko.
____________________________________________________________________

Możecie mnie zabić.
Wiem, że krótki ale nie potrafię ostatnio zbyt wiele napisać...
Wybaczcie..

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 11 - Tata

  ,'Marc',


Nadal w to nie wierzę. Ja. Angie jesteśmy razem. To co ostatnio czuje jest nie do opisania. Jestem szczęśliwy jak nigdy wcześniej.
Taka wspaniała istota odwzajemniła moje uczucia. To jest niesamowite.
Do tej pory pamiętam jak pierwszy raz ją zobaczyłem, gdy przyszła z Tito na trening. Była może trochę speszona, ale zaprezentowała nam swoje umiejętności. Wtedy jeszcze bardziej mi zaimponowała.
Udało nam się jakoś zaprzyjaźnić. Spędzaliśmy razem coraz więcej czasu, a Angelica stawała się dla mnie coraz ważniejsza
. A teraz mam ją obok siebie. Tak blisko.

  • Długo nie śpisz? - przebudziła się. 
  • Trochę. - ucałowałem ją w czoło - Jak się spało?
  • Z tobą wspaniałe kochanie.

,'Angie',

Marc powędrował do kuchni przyszykować śniadanie, a ja zajęłam w tym czasie łazienkę.
Po szybkim prysznicu udałam się do kuchni, gdzie na stole czekały już kanapki.
  • Tylko tyle umiem zrobić, ale mam nadzieję że będzie smakowało. - uśmiechnął się Marc.
  • Na pewno. - pocałowałam go.

listopad 2013

Wróciłam właśnie z zakupów. Zdarzyłam rozpakować wszystko i zasiadłam z laptopem na kanapie.
Po godzinie spędzonej "w sieci" usłyszałam dzwonek do drzwi.Szybko odłożyłam laptopa i udałam się tam skąd pochodził dźwięk.
Wyjrzałam przez judasza.
Obecność mojej mamy mnie by tak mocno nie zdziwiła, ponieważ obiecała, że niedługo przyleci, ale dlaczego jest z nią Roura.
Otworzyłam drzwi i wpuściłam oboje do środka. 
  • Cześć mamo - przytuliłam moją rodzicielkę.
  • Hej - przytuliła mnie mocno do siebie -Córeczko, tak bardzo za tobą tęskniłam. - już prawie się rozpłakała.się, 
  • Cieszę się. że przyleciałaś. - uśmiechnęłam się - Ale co Ty tu robisz?- spytałam wprost Rourę.
  • Musisz znać prawdę. - odpowiedziała za niego moja matka. 
Zaprowadziłam oboje do salonu. 
Wyłączyłam laptopa, który jeszcze stał na stoliku. Szybko poszłam do kuchni i zrobiłam kawę. Cały czas zastanawiałam się jaką "prawdę" mam poznać. Zaniosłam kubki z kawą do salonu i usiadłam na przeciw moich gości. 
  • Teraz możecie powiedzieć o co chodzi. 
  • Chodzi o prawdę o twoim ojcu. - po raz pierwszy odezwał się Roura. 
  • Moim ojcem był Eric, który zginął w wypadku zaraz po moim urodzeniu, więc nawet go nie znam. - wyrecytowałam.
  • Nie. -zaprzeczyła moja matka - Twoim ojcem nie jest Eric tylko Jordi. - natychmiast schowała twarz w dłoniach.
  • Co? - podniosłam się z zajmowanego miejsca - Jak to możliwe? Dlaczego mnie oszukiwaliście?
Roura chyba wolał się nie odzywać.
  • Pokłóciłam się wtedy z Eric'ciem. Jordi przyszedł do twojego wuja., którego akurat nie było. Widział w jakim jestem stanie i nie chciał mnie zostawić samej.
  • Nie chce tego słuchać. - powiedziałam - Tylko dlaczego, dlaczego przez tyle lat mnie okłamywaliście?
Roura nadal milczał. Cały czas mówiła moja matka. 
Tłumaczyła, że Jordi miał już  żonę... I co miała tak nagle rozwalić mu życie? A o tym, że jej moim ojcem sam Jordi dowiedział się 2 tygodnie temu.  Owszem, od początku coś podejrzewał, ale moja matka każdemu potrafiła wmówić korzystniejszą dla siebie wersję. 

Mama została oczywiście u mnie. Strasznie ciężko mi się teraz z nią rozmawiało po tym wszystkim.
Nie mogłam sobie znaleźć miejsca w mieszkaniu, więc postanowiłam pojechać do Marc'a.
  • Wychodzę. - powiedziałam stając w wejściu do salonu.
  • Gdzie?  -spytała mama.
  • Do mojego chłopaka.
  • Nie wiedziałam, że się z kimś spotykasz.
  • Od niedawna.
  • Mam nadzieję, że kiedyś go poznam.
  • Może. - wzruszyłam ramionami.
Taksówka czekała na mnie pod blokiem.


Bardzo szybko znalazłam się pod domem Marc'a. Zapłaciłam kierowcy w wysiadłam z samochodu.
Drzwi od domu były otwarte więc weszłam do środka.
W korytarzu przywitała mnie Nina.
  • No cześć. - pogłaskałam suczkę - Gdzie jest pan?
Buldog angielski pobiegł do salonu, więc tam też się udałam.
Marc pochrapywał na kanapie.
  • To jak Nina, która budzi? - spojrzałam na psa.
Suczka natychmiast wskoczyła na kanapę i zaczęła lizać swego właściciela po twarzy.
  • No tak, po co pytam. - westchnęłam.
  • Nina, kochanie zostaw mnie. - odezwał się Marc. 
  • Kochanie? Czy mam być zazdrosna? - powiedziałam.
  • Ooo.. Angie. - ożywił się Marc. Szybko wstał z kanapy i znalazł się obok mnie.
  • Nie tak szybko. - zaśmiałam się. - Nina Cie całego ośliniła.
  • Ciebie też może. - uniósł swoje ukochanie zwierze. 
  • Ja chyba podziękuję. - uśmiechnęłam się.
  • Wyglądasz jakby coś Cię męczyło. - powiedział poważnie Marc - Coś się stało?
Usiedliśmy na kanapie i opowiedziałam mu o wszystkim, co się dzisiaj dowiedziałam.

____________________________________________________________________
Rozdział 11 ląduję na blogu xdd
Nie wiem szczerze jak mi wyszedł... Wy ocenicie :D

CZYTASZ=KOMENTUJESZ 


Marc Bartra & Nina (14/08/13)Marc Bartra & Nina (14/08/13)

No to ten... Marc i Nina :D

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 10 - Opowiadaj

Gdy Marc pojechał na trening ja udałam się do Loreny, od której dostałam wiadomość z prośbą o przyjazd. Zaniepokoiłam się trochę, ponieważ myślałam, że coś jej się stało.
Całe szczęście Lorena otworzyła mi cała i zdrowa.
Dziewczyna zaprosiła mnie do środka.

  • A teraz opowiadaj. - powiedziała, gdy tylko się wygodnie rozsiadłyśmy.
  • Ale o czym? - próbowałam udać głupią, ale momentalnie zaczęłam się szczerzyć.
  • Angie, ty już dobrze wiesz o czym. - uśmiechnęła się przyjaciółka - Cris już mi nadał, że byłaś u Marc'a. I nie uznaje gadki, że przyjaciele mogą u siebie nocować. 
Na i musiałam się wygadać Lorenie, jak najkrócej opowiedziałam, jej o większości rzeczy, które się wczoraj wydarzyły. 
  • Nie masz pojęcia jak się cieszę. - ciężarna przytuliła mnie - Wreszcie, wreszcie. Obyście tylko byli szczęśliwi. 
Posiedziałam jeszcze chwile u Loreny. Poplotkowałyśmy trochę i udałam się do domu. 
Jako, że mieszkam 20 minut drogi pieszo od Loreny i Cris'a postanowiłam się przejść. 


W mieszkaniu byłam szybciej niż zwykle. Podlałam najpierw moje kwiatki. 
Po przekąszeniu czegoś dobrego postanowiłam poleniuchować trochę przed tv. 
Nie dane mi jednak było cieszyć się spokojem. 
  • Już idę! - krzyknęłam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
Podniosłam się z kanapy i ruszyłam w kierunku wejścia do mojego mieszkania.
  • No cześć kochanie. - na klatce stał Marc. 
  • Hej, hej. Wchodź.
  • Ale entuzjazm. - powiedział chłopak - Tak tylko mówię, ale cała drużyna już o nas wie. - Bartra przytulił mnie. 
  • Cristian? 
  • Tak. - zaśmiał się chłopak - Plotkarz jakich mało.
  • Ale i tak twój najlepszy przyjaciel. - cmoknęłam go w policzek.

Już godzinę siedziałam wtulona w Marc'a. Chłopak nie zamierzał pozwolić mi się ruszyć gdziekolwiek. 
  • Jesteś może głodny? -spytałam. 
  • Nie.
  • Pójdę może po coś do picia.
  • Nie.
  • Nie puścisz mnie teraz, prawda?
  • Dokładnie. - zaśmiał się chłopak - Dzisiaj chce Cię mieć tylko dla siebie. - Marc odwrócił mnie przodem do siebie i zaczął całować. 

  • Kocham Cię, wiesz? - szepnął Marc. 
  • Domyślam się. - uśmiechnęłam się - Ja ciebie też. - pocałowałam go - I to bardzo. 
_______________________________________________________________________
Krótki... Wiem... I przykro mi z tego powodu. 
Bardzo chciałam szybko dodać coś fajnego.
A wyszło to.

czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 9 - Nareszcie

6 listopada 2013

Nick wyjechał. Teraz ciężki okres przed nim, ale wiem, że razem z Zairą na pewno się dogadają i zostaną wspaniałymi rodzicami. 
U mnie i Marc'a na razie bez zmian. Przyjaźń. Miałam przynajmniej dwie okazje by porozmawiać z nim o nas, wyjaśnić ci się wydarzyło. Za każdym razem nie potrafiłam jednak zacząć tego tematu, a Marc'owi do takiej rozmowy chyba też się nie śpieszyło. 
Najważniejsze, że nasze kontakty są znów w miarę normalne. 

- No nareszcie. - westchnęłam, gdy Marc wreszcie otworzył drzwi - Długo miałeś zamiar jeszcze mnie tu trzymać?
- A może cześć Marc, cieszę się, że cię widzę? - uśmiechnął się.
- Tak, tak. Oczywiście. - weszłam do jego domu, zdjęłam żakiet i powiesiłam go na wieszak - Nie najlepiej wyglądasz. Co Ci?
- Tylko stan podgorączkowy. Nic wielkiego. 
- Jesteś blady jak trup. Powinieneś leżeć. 
- Wiesz, - westchnął - Chciałem poleżeć, ale nawiedziła mnie pewna niewysoka dziewczyna. 
- Okej to ja wychodzę. - odwróciłam się w stronę wyjścia. 
- Żartowałem. Zostań. - odwrócił mnie do siebie - Sam zanudzę się na śmierć. 
- Dobrze, ale idź się chociaż na kanapie połóż i przykryj jakimś kocem. A ja sobie wezmę coś do picia. 
- Dobrze szefowo. - powiedział i zniknął z mojego pola widzenia. 
Udałam się szybko do kuchni. Nalałam sobie soku do szklanki. Zauważyłam lekarstwa na stole, więc pewnie Marc już coś brał.
- Cholera, gdzie on poszedł. - zaklęłam, gdy zobaczyłam, że mojego przyjaciela nie było w salonie. - MARC! - wydarłam się.
- W sypialni!
Kiedyś go na prawdę zamorduje. 
Udałam się szybko na piętro. Marc leżał w łóżku przykryty po samą głowę. 
- No więc choruszku. Lekarstwa brałeś? - upewniałam się.
- Oczywiście pani doktor. - uśmiechnął się - Mam nadzieję, że jutro będę mógł normalnie iść na trening. 

Siedziałam u Marc'a cały dzień. Głównie oglądaliśmy filmy, ale też trochę porozmawialiśmy. 
- Musiałabym już sie zbierać. - ziewnęłam. 
- Późno już.  Nie boisz się sama iść? 
- Wydaje mi się, że jestem już na tyle duża, że się nie boję tato. 
- A może ja Cię nie puszcze teraz do domu? - uśmiechnął się siadając - Chyba nie porozmawialiśmy o wszystkim. 
Ocho. Zebrało mu się na poważne rozmowy. Ale kiedyś trzeba porozmawiać. 
- Obiecałem Cristianowi, że zrobię to po wyjeździe Nicka a już trochę czasu od tego minęło. - powiedział. 
- Ale co mu obiecałeś? 
- Chodź tutaj. - poklepał miejsce obok siebie - Hmm.. Nie wiem jak mam zacząć. 
Usiadłam obok niego. 
- Może od początku. - uśmiechnęłam się. 
- A może po prostu to zrobię. - powiedział i zaczął mnie całować. 
Po początkowym zdziwieniu zaczęłam odwzajemniać gest. Wyczułam, że Marc się uśmiecha. Z każdą chwilą nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. 


Rano obudziłam się wtulona w Marc'a. 
Boże, to na prawdę się wydarzyło. 
Chłopak już nie spał. 
- Cześć słonko. - ucałował mnie w czoło - Żałujesz tego?
- Nie. - uśmiechnęłam się najszerzej jak potrafiłam.
Marc chciał coś jeszcze powiedzieć, ale usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Chłopak szybko wstał, założył coś na siebie i zbiegł do drzwi. 
Ja też zaczęłam się ogarniać. Założyłam na siebie wczorajsze ubrania. 
Stanęłam przed lustrem. Oj z mojej twarzy dzisiaj uśmiech tak szybko nie zejdzie. 
- To był Cris. - Marc wrócił do sypialni - Chciał wiedzieć jak się czuje. 
- Powiedziałeś mu coś? 
- Nie. Ale zobaczył twój żakiet w korytarzu... i kazał cię pozdrowić. - przytulił mnie Bartra.
_______________________________________________________________________
Cieszycie się? 

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 8 - Wyjaśnienie

,'Marc',

Po treningu miałem poznać tego przyjaciela Angie. Oczywiście po krótkiej rozmowie z nią Cristian musiał się odezwać.

  • Ty głąbie. - walnął mnie w tył głowy - Mówiłem, że to tylko jej przyjaciel, a ty swoje....
  • Ale jak ich zobaczyłem to... no wiesz...
  • Człowieku! A mam Ci przypomnieć ja Wy się zachowywaliście? Myślę, że to was bardziej można by podejrzewać o coś więcej. - Całe szczęście mówił tak, że reszta drużyny nie słyszała - A teraz... dobra, o wyjeździe tego chłopaka lepiej weź się za Angie. Ona wiecznie nie będzie sama. 


,'Angie',

Czekaliśmy z Nickiem na Cris'a i Marc'a. Miałam nadzieję, że chłopacy się polubią. W końcu wszyscy są moimi przyjaciółmi.
W końcu pojawili się piłkarze.

  • Wiec... Nick, to są Cristian i Marc. Chłopcy przedstawiam Wam Nicka.  - powiedziałam szybko. 
  • Cześć miło Cię poznać. - pierwszy odezwał się Tello. 
  • Witam - uśmiechnął się Bartra. 
  • Bardzo się cieszę, że mogę Was poznać. - powiedział Nick. 
  • Ale chyba nie będziemy tutaj tak stać? Zapraszam do mnie. - powiedział Cristian. 
Tello zadzwonił jeszcze do Loreny i mogliśmy ruszać. Ale ktoś [czyt. Cris] wymyślił sobie, że ja mam jechać autem z Marc'iem, żeby mu nie było smutno samemu, a on zgarnął Nicka.
To było do przewidzenia.
Wsiedliśmy do samochodu Marc'a. Początkowo panowała tam cisza.

  • Będziesz już dzisiaj ze mną normalnie rozmawiał? - odezwałam się pierwsza.
Bartra zjechał ma pobocze.

  • Przepraszam Cię, Angie. - powiedział - Wiem, że zachowałem się dziwnie. Jesteśmy przyjaciółmi i nie powinienem być taki w stosunku do Ciebie. Bardzo będziesz zła jak jeszcze powiem, że byłem zazdrosny o Nicka?
  • Co? - zaczęłam się śmiać - Ty myślałeś, że ja i Nick.... Nie...
  • A co ty byś powiedziała jakbym wybiegł z samochodu i zaczął się przytulać do jakiejś dziewczyny?
  • No dobra. Ale trzeba było się się spytać kto to. - uśmiechnęłam się. 
Ruszyliśmy.
Ale chwila. To chyba dopiero do mnie w całości dotarło. On powiedział, że był zazdrosny.
Czyli czuje coś do mnie... To chyba dlatego tak się zachował.
- Marc. Na prawdę byłeś zazdrosny? - spytałam po chwili.
- Możemy porozmawiać później? Jesteśmy na miejscu.

,'Marc'.

Jechałem z Angie do domu Cris'a. Nie odzywałem się, bo nie wiedziałem co powiedzieć. Jednak to Angelica odezwała się pierwsza.
Wyjaśniłem jej wszystko najkrócej jak potrafiłem. Niechętnie ale przyznałem się do tego, że byłem zazdrosny o jej przyjaciela.
Wydawało mi się, że nawet nie przejęła się tym. Poczułem ukłucie  w sercu. Wyszło na to, że jestem dla niej tylko przyjacielem.

  • Marc. Na prawdę byłeś zazdrosny? - spytała.

Czyli jednak... Chciałbym jej powiedzieć co czuję, ale co jeśli ona mnie wyśmieje?

  • -Możemy porozmawiać o tym później? 


,'Angie',

W domu Tello siedzieliśmy z trzy godziny. Całę szczęście chłopacy złapali dobry kontakt.  Znaleźli wspólny temat i jak zaczęli rozmawiać to nie mogli skończyć.
A ja znalazłam chwilę by porozmawiać z Loreną.

  • Fajny ten twój przyjaciel. - powiedziała, gdy przeniosłyśmy się do sypialni jej i Cristiana. - Cłopacy polubili go. 
  • Zauważyłam. - uśmiechnęłam się - Tylko zdziwiło mnie to, że Marc był o niego zazdrosny. 
  • To wiem. 
  • Skąd?
  • Bo Marc jak zobaczył Ciebie z Nickiem to przyjechał się do nas wyżalić. - powiedziała. 
  • Co?
  • No mówię, że Marc przyjechał porozmawiać z Cristianem od razu po tym jak zobaczył ciebie z Nickiem. 

Czyli na prawdę to na niego "wpłynęło" . Czuje coś do mnie.
Ale czy po dzisiejszej krótkiej rozmowie nie pomyślał, że ja nie chcę "czegoś więcej"?
Muszę z nim jak najszybciej porozmawiać.
______________________________________________________________
No to mamy kolejny epizodzik. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :D


 Dagrasia, kochanie ja też nie wiek kto mnie tak denerwował ♥


Shaki *.*

wtorek, 21 stycznia 2014

Rozdział 7 Zwiedzanie

Rano obudziłam się o wiele szybciej niż Nick. Właściwie to nie spałam prawie wcale. Wszystko o czym wczoraj się dowiedziałam, co wczoraj się wydarzyło nie pozwoliło mi zmrużyć oka do wczesnych godzin porannych.
Szybko się ogarnęłam  i poszłam do kuchni zrobić śniadanie. 
Wkrótce dołączył do mnie Nick.
-Pokaże Ci dzisiaj miasto. - zaproponowałam - Co ty na to?
- Ciekawy pomysł. - uśmiechnął się - W końcu nie wiem, kiedy znowu tutaj wpadnę.
Tak naprawdę chciałam, żeby Nick na chwilę zapomniał o wszystkim. No i ja też chciałam na moment oderwać się od myślenia o Marc'u.


Pokazałam Nick'owi większość wartych zobaczenia miejsc w Barcelonie. Do swojej "kolekcji" Nick dołączył zdjęcia m.in. w katedrze Sagrada Familia, na Tibidabo , przed Casa Batllói oczywiście na terenie Park Güell.
- O widzę ten twój ukochany stadion. - zaśmiał się Nicky.
- Cieszę się, bo tam własnie idziemy.
 Podeszliśmy pod Camp Nou.  Ja, jak to ja, załatwiłam nam tam wejście bez problemu.  Oprowadziłam przyjaciela po stadionie. Przy wyjściu zauważyłam, że powoli na trening zjeżdżają się piłkarze.
-Może chciałbyś zobaczyć trening najlepszej drużyny świata?
-Czemu nie.- uśmiechnął się - Potem możesz mi przedstawić twoich znajomych. \
-Oczywiście Nicky.
Szliśmy powoli w stronę obiektów treningowych.
Po drodze podszedł do nas Jordi Roura, któremu od razu przedstawiłam mężczyźnie mojego przyjaciela. Zanim dotarliśmy do celu minęli nas jeszcze śpieszący się piłkarze, krzycząc tylko krótkie "Cześć".
Na miejscu jednak brakowało jeszcze jednej osoby.

,'Marc',

- Cholera! Spóźnię się na trening. - krzyknąłem do siebie, gdy zobaczyłem która już godzina.
Trener mnie chyba zabije. Znowu.
Przez całą noc nie mogłem spać. Męczyły mnie myśli o Angie i tym chłopaku. Dlaczego nic mi o nim nie powiedziała?
Byliśmy przyjaciółmi. Ja mówiłem jej nawet więcej niż Cris'owi. A ona...
Może na treningu przestanę o niej myśleć.
Szybko się ogarnąłem, chwyciłem torbę i pojechałem na trening.

,'Angelica',

Większość piłkarzy Azulgrany zaczęła już biegać pierwsze kółeczka. Wkrótce pojawił się również Bartra.
Chwilę porozmawiał z trenerem, pewnie tłumacząc mu powód swojej niesubordynacji. Za moment truchtał już z innymi.
Przebiegając obok mnie i Nick'a spojrzał na chwilę w naszym kierunku. Pomachałam mu, ale natychmiast odwrócił wzrok.


Po półtorej godziny Tata dał kilku piłkarzom chwilę przerwy, gdy reszta grała 4x4.  Powiedziałam Nick'owi, że podejdę na chwilę do Marc'a.
- Cześć chłopcy.  - uśmiechnęłam się stając obok Bartry i Tello.
-Hej Angie. - uśmiechnął się Cris.
- Cześć. - burknął Marc.
Jeszcze mu nie przeszło?
- Kogo ciekawego tu dzisiaj przyprowadziłaś? - spytał ciekawski Cristian.
- Przyjaciel. Ma trochę problemów i przyleciał tu na trochę się od wszystkiego odciąć. - powiedziałam patrząc jak wyraz twarzy Marc'a się zmienia. - Później wam go przedstawię. Teraz skończcie się obijać. - zaśmiałam się.
Podeszłam z powrotem do Nick'a.
- Po treningu przedstawię ci tych dwóch oszołomów. - uśmiechnęłam się - Mam nadzieję, że się polubicie.
- No zobaczymy jacy są Ci twoi piłkarze. Szczególnie ten przyjaciel. - poruszał brwiami.
- Oj Nicky a ty nadal swoje.
- Tak. A przed chwilą widząc jak na niego patrzysz upewniłem się w tym, że mam rację. - wyszczerzył się - Tylko ty musisz jeszcze to odkryć.
_____________________________________________________________________
Rekord. Rozdział w 4 godziny? (nie licząc przerw na jedzenie xdd)
WoW. :D
Tylko oby się wam spodobał :>
Bo ja... no wiecie xdd
Rozdział dla osoby, która mnie denerwowała dzisiaj swoim "Pisz pisz" ♥♥


P.S. zmieniłam Angie xdd ktoś poznaje?