piątek, 16 października 2015

Rozdział 28 - Zabawa

Usiadłam na łóżku i cierpliwie czekałam aż Marc wyjdzie z  łazienki. Chyba musimy sobie porozmawiać.
Przejrzałam jeszcze raz niektóre wiadomości i odłożyłam telefon....
Po kilku minutach pojawił się Marc. Podszedł do mnie i próbował pocałować, lecz odepchnęłam go.

  • Coś się stało? - spytał zdziwiony. 
  • Ubierz się i porozmawiamy. - zmierzyłam go wzrokiem i opuściłam sypialnię. 

Zeszłam do kuchni i nalałam do szklanki soku, który szybko wypiłam. A może wszystko da się jakoś wyjaśnić?
Nie no bez jaj. Czytać umiem i głupia nie jestem. Na pierwszy rzut oka widać, że z tą 'Meli' jest coś na rzeczy.

  • Już jestem. - Marc próbował mnie przytulić ale natychmiast się odsunęłam - Skarbie co się stało?
  • Kim jest Meli? - mina Marca wyrażała więcej niż tysiąc słow - Chciałabym uzyskać odpowiedź. 
  • Widziałaś sms'y? - kiwnęłam głową - Angie, ale... To nie tak. Obiecuję ci, że nic się nie wydarzyło. A te wiadomości to tylko zabawa. 
  • Zabawa? Czy ty się słyszysz? - starałam się nie podnosi głosu.
  • Ale to ona pisała przecież to wszystko, że coś do mnie czuje i czy nadal chce być z tobą. 
  • A ty zamiast jakoś reagować inaczej robiłeś jej jeszcze nadzieję! I co chciałaś tak naprawdę zrobić? - spytałam - Przecież w każdym momencie można zostawić sobie dziewczynę w  ciąży i bawiś się bez zobowiązań. 
  • Angelica, kochanie ja na prawdę nigdy cię nie zdradziłem i nie zrobiłbym tego.
  • Nie jestem teraz tego taka pewna. - powiedziałam - Ja muszę się przejść. 
  • Teraz? Zaraz zacznie się ściemniać, nigdzie nie pójdziesz. - chciał mnie zatrzymać. 
  • Spokojnie. Nie zgubie się i nic mi się nie stanie od razu. Nie musisz się martwić. - założyłam buty i wzięłam cięki sweterek - Nie wiem kiedy wrócę. 


Szłam powoli. Starałam się nie denerwować, nie płakać ale nie najlepiej mi to wychodziło. 
Tylko gdzie mam iść? Do Lily? Tam pewnie będzie Sergi. Do Adri? Do ciotki? 
Adria odpada, nie ma go.
Ciotka też nie wiem czy nie wyjechała. 
Chyba zacznie mi brakować Loreny...
No to do Lily. 
Tę trasę znam bardzo dobrze, więc dużo czasu mi to nie zajęło. Weszłam na piętro, gdzie znajdowało się, kiedyś moje, mieszkanie. Zadzwoniłam do drzwi raz... drugi... trzeci. Chyba nikt nie miał zamiaru mi otworzyć. Gdy już chciałam odejść usłyszałam przekręcanie klucza w zamku, a po chwili w drzwiach pojawiła się panna Rascal. 
  • Angie? Coś się stało? - spytała zdziwiona widząc mnie.
  • Mogę wejść? 
  • No jasne. - wpuściła mnie do środka - Powiesz mi co się stało? 
  • A mogę prosić najpierw o coś do picia? 
  • Oczywiście, idź usiądź zaraz przyjdę. 
Weszłam do jednego z pomieszczeń, gdzie tak jak się spodziewałam spotkałam Sergiego.
  • O cześć Angie. - powiedział jak zawsze wesołym tonem - Co się stało? - spytał przyglądając się mi.
  • No ja też chciałabym wiedzieć. - pojawiła się Lily podając mi szklanę wody - Coś z Marciem?
Kiwnęłam głową i zaczęłam im wszystko opowiadać. 

Lily po wszystkim tylko mnie przytuliła i szepnęła, że w tym momencie najchętniej rozszarpała by i Marca i tą "koleżankę" gołymi rękoma.

  • Ja wiedziałem, że tak będzie. - Sergi nagle wstał i zaczął chodzić w kółko - Ale nie Marc był najmądrzejszy i nikogo nie chciał słuchać. 
  • O czym ty mówisz? - spytałam. 
  • Podejrzewałem, że tak to się skończy. Czuliśmy wszyscy, że ta Melissa za bardzi przyczepiła się do Marca, ale on cały czas, że nic się nie dzieje. Nie myślałem, że jest aż takim idiotą....
  • To nie mogliście go lepiej pilnować? - spytała zdenerwowana Lily. 
  • Żeby to było takie proste... - stwierdził - Ale raczej nie kłamał z tym, że nic poważniejszego się między nimi nie wydarzyło. Chociaż tyle wiemy. 
Posiedziałam u Lily, która stwierdziła, że mnie nigdzie nie wypuści. Sergi po jakimś czasie nas opuścił i chociaż było bardzo późno chyba wiem, gdzie pojechał. 
____________________________________________________________
No cześć :D 
Za błędy jakiekolwiek od razu przepraszam... 
I powiem wam coś w tajemnicy. :P
Coraz bliżej końca.