- Zjesz coś? - Lily zawołała z kuchni.
- Nie wiem. - odpowiedziałam oschle.
- Nie nie wiem, tylko zjesz. Pamiętaj, że musisz dbać nie tylko o siebie.
- Dobrze, możesz mi coś przyszykować. - pomasowałam mój brzuch.
Po połowie dnia, który minął na użalaniu się nad sobą musiałam wrócić do domu. Trochę nie wiedziałam jak mam się zachować. I w sumie chyba bym nie wracała gdyby nie Sergi i Lily. Roberto był wczoraj u Marca, ale nikt mu nie otwierał. Dzwonuł nawet do Erica, a ten ma przecż wrócić dopiero dzisiaj. Pomocnik od razu wykreował masę ciemnych myśli i zmusił bym z nim pojechała.
- Angie zanim dotrzemy na miejsce, wiedz, że Marc na pewno Cię nie zdradził. Z tą Jimenez spotkał się może dwa razy, ale nigdy nie byli sam na sam. A z tymi sms'ami nie wiem co mu do głowy strzeliło - powiedział - Musicie porozmawiać.
Miałam nadzieję, że to wszystko jakoś się wyjaśni. Nie miałam pewności, czy to co mówił Sergi to pawda. Nawet jeśli tak to miałam prawo poczuć się oszukana i poniekąd zdradzona.
Pewność miałam co jednego... kocham Marca jak nikogo innego.
- Idziesz sama, czy mam pójść też? - spytał Sergi, gdy dojechaliśmy na miejsce.
- Chyba dam radę sama, ale zostań tu jeszczę parę minut jakbyśmy mieli się nie dogadać i bym chciała uciec gdzieś.
- Jak chesz. Powodzenia. - uśmiechnął się pokrzepiająco.
Opuściłam samochód Roberto i zaczęłam kierować się do domu. Na prawdę chce żeby to wszystko się wyjaśniło.
Nieoczekiwanie zauważyłam, że przed drzwiamu stoi jakaś kobieta.
- Dzień dobry. W czymś pomóc? - spytałam.
- Dzień dobry. Melissa Jimenez - przedstawiła się.
- Angelica Gonzalo.
- Marc prosił żebym do niego przyjechała, a że jestem w Barcelonie to pojawiłam się już dzisiaj. - wyjaśniła a ja czułam jak zaczyna robić mi się słabo.
- Proszę, wejdźmy do środka. - powiedziałam drżącym głosem.
Po chwili byłyśmy już w salonie.
- Usiądź ja pójdę zobaczyć, gdzie Marc. - poleciłam.
Sama udałam się na piętro w nadziei, że znajdę tam Bartre. Jednak, gdy byłam przy drzwiach łazienki usłyszałam jego głos z dołu.
- Cześć Meli, cieszę się, że przyjechałaś. - no fajnie... - Jak weszłaś do środka?
- Twoja dziewczyna mnie wpuściła.
- Angie tu jest?! - prawie krzyknął.
- Tak, jestem. - zeszłam do salonu - Ale chyba nie jestem tutaj potrzebna, więc już pójdę. - wybiegłam z domu.
Całe szczęście Sergi jeszcze czekał. Będąc już prawie przy samochodzie usłyszałam wołanie Marca, który wybiegł za mną. Szybko wsiadłam do pojazdu.
- Jedźmy. - powiedziałam - Jak najszybciej.
- Nie. - odmówił - Nigdzie nie pojedziemy. Musicie porozmawiać.
Wysiadł z samochodu, a chwilę później jego miejsce zajął Marc. No tak...
- Angie, proszę wysłuchaj mnie. - powiedział chwytając moją dłoń.
- Masz 5 minut.
- Kochanie, między mną a Melissą na prawdę do niczego nie doszło. Spotkaliśmy się kilka razy ale to dlatego, że pomagała mi z tym twoim albumem. Te sms'a to na prawdę zabawa, głupi zakład z Ivanem [Balliu], ale potem wyjaśniłem jej jak to wszystko wygląda i tyle. Nie był bym w stanie Cię skrzywdzić. Kocham Cię Angie najbardziej na świecie. - zakończył.
- A dzisiaj, dlaczego tutaj przyjechała?
- Zadzwoniłem, bo myślałem, że skoro nie odzywasz się do mnie to ona spróbuję tobie wszystko wyjaśnić. - odpowiedział - Angie spójrz na mnie. - złapał mój podbródek i delikatnie skierował twarz w swoją stronę.
Po chwili zawahania spojrzałam w jego oczy, w których od razu widać było smutek ale i nadzieję. Bez słowa po prostu wtuliłam się w niego.
- Nigdy więcej mi tego nie rób. - wyszeptałam.
- Nie zamierzam. - uniósł delkatnie mój podbródek i pocałował mnie.
______________________________________________________________________
Męcze się z tym rozdziałem dwa miesiące więc wychodzi takie gówno... Na szczęście już kończymy xd
Jeśli są jakiekolwiek błędy, przepraszam xd
Jeśli są jakiekolwiek błędy, przepraszam xd