- Chłopaki, co wy kombinujecie? - spytałam po raz kolejny.
- Ile razy mam powtarzać, że to niespodzianka i ci nie powiemy? - odpowiedział pytaniem Eric.
Westchnęłam tylko.
Nagle auto się zatrzymało.
- Przebierz się tutaj, teraz i wtedy pojedziemy dalej. - Sergi podał mi ubrania i obydwaj opuścili pojazd.
Udało mi się jakoś przebrać w podaną mi przez Sergiego sukienkę. Uchyliłam tylne drzwi, by dać chłopakom znać, że mogą wracać.
- No i widzisz Angie jak pięknie wyglądasz. Aż żal, że musimy Cię oddać. - zaśmiał się Sergi.
- Nie denerwuj mnie dzisiaj, proszę. - westchnęłam.
" Porywacze" zostawili mnie przy plaży Llevant i poradzili bym "kierowała się znakami".
Doszłam powoli do brzegu. Zauwarzyłam strzałki na piasku. Zaczęłam się nimi kierować.
Od razu przypomniał mi się mój sen.
Cieszyłam się tylko, że jestem w Hiszpanii. W porównaniu ze Stanami o tej porze roku było tu na prawdę ciepło.
Dotarłam do najdalszego zakątka plaży Llevant. Na miejscu zobaczyłam rozłorzony koc i świeczki ułożone na kształt serca.
Wyczułam, że ktoś zbliża się do mnie. Silne ramiona objęły mnie od tyłu.
- Nie musiałeś tego wszystkiego robić. - powiedziałam - Wystarczyłaby zwykła kolacja w domu.
- A ty nie musisz kochanie marudzić. Doceniłabyś to wszystko.
- Doceniam, doceniam. - odwróciłam się twarzą do niego. - Jest pięknie. - pocałowałam go.
Po krótkim spacerze zjedliśmy przygotowane (podobno) przez Marca przekąski.
Szykował się długi wieczór, a wraz z nim noc.
Obudziła mnie chłodna bryza. Było mi tak przyjemnie, że mogła bym w ogóle się nie budzić. Głowę miałam wygodnie ułożona na torsie Marca, a gdy postanowiłam ogarnąć sytuację dostrzegłam, że i on nie śpi cały czas na mnie patrząc
- Kocham Cię. - szepnął całując mnie w czoło - Musimy się chyba zbierać.
- Trening?
- Nie.. Dzisiaj nie. - uśmiechnął się - Udało mi się załatwić sobie dzień wolny.
- Oj nie ładnie, nie ładnie.
Marc zostawił wczoraj swój samochód tuż przy plaży, więc mogliśmy spokojnie wrócić do jego domu.
- Błagam, powiedz, że nie ma tu Sergiego. - westchnęłam, gdy dojechaliśmy.
- Nie wiem nawet czy jest Eric. Pojawia się ciągle i znika.
Weszliśmy już do domu. Nikogo nie było. Erica. Całe szczęście Sergiego. A nawet Niny.
- Chyba będziemy mieli święty spokój. - uśmiechnął się Marc.
- Ciekawe co będziemy robić.
- Mam kilka propozycji. - nasza usta znów złączyły się w namiętnym pocałunku.
Marc wziął mnie na ręce i zaczął kierować się ku sypialni. W połowie drogi usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Jeśli to Sergi, to już nie żyje. - powiedziałam - Lubię go, ale mnie denerwuje. Chyba będę musiała znaleźć mu dziewczynę.
- A ja ci chyba pomogę.
Chcieliśmy zignorować nieproszonego gościa, ale on już nie tylko dzwonił do drzwi, ale i zaczął krzyczeć.
- Wiem, że tam jesteście! - tak. To był zdecydowanie Roberto. - Ja tylko na chwilę! Potem będziecie mogli robić co tylko wam się podoba! - dokończył śmiejąc się.
_______________________________________________________________
Wreszcie coś napisałam !
Cieszy się ktoś?
Dziękuję Dagrasia ♥ pomogłaś mi jak nikt inny :** Dziękuję Pani L. ♥