czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 17 - Dziecko

,'Angelica',

  • I z czego się jeszcze śmiejesz? - spytał Marc wchodząc do sypialni. 
  • No bo to było śmieszne. - tłumaczyłam się.
  • Jak dla ciebie. 
  • No nie gniewaj się. - próbowałam go przytulić, ale się odsunął - Rozumiem, foch. Jak chcesz, możesz się nie odzywać. Ja też się zamknę. 
Wyszłam z sypialni i poszłam prosto do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam tv.
O nie... nie mam zamiaru tam wracać.. Jak się ktoś na żartach nie zna to niech się obraża.
Oglądałam jakiś program w tv i zaczęłam robić się senna.Wstałam jeszcze tylko, wyciągnąć jakiś koc i położyłam się z powrotem na kanapie.


Obudziłam się nie na kanapie, a w sypialni. Pewnie w nocy mnie tam przetransportowano. Musiałam mieć mocny sen dzisiaj. Podniosłam się i nie widziałam nigdzie Marca. Po chwili pojawił się jednak.

  • Śniadanie do łóżka. - uśmiechnął się kładąc tacę na pościeli.
  • Dziękuję. Czyli już foch przeszedł? - spytałam. 
  • Tak. Przepraszam, nie powinienem się tak zachować. 
  • Ja też przepraszam, faktycznie zachowałam się jak dziecko. - przyznałam.
  • To jak, zgoda? 
  • Zgoda. - uśmiechnęłam się. 
  • Cieszę się. - zbliżył się do mnie i lekko musnął moje wargi - Jedz ładnie śniadanko, a ja lecę na trening. Pa. - ucałował mnie w czoło po czym wyszedł. 



Ciupkę zaczęło mi się nudzić. Postanowiłam, że może coś ugotuję.
Jednak zanim ostatecznie 'wydostałam się' z łóżka minęło trochę czasu. Wybrałam jakieś ubrania i poszłam się ogarnąć.
Gdy już trafiłam do kuchni zadzwoniła moja komórka. To Zaira.
Ta rozmowa nie mogła należeć do krótkich. Każda z nas musiała się wypytać drugiej o dosłownie wszystko. Ja musiałam oczywiście wiedzieć jak jej się układa z Nickiem, jak się czuje i czy wszystko w porządku z dzieckiem. Jeszcze dwa miesiące i zostanę przecież 'ciocią'.

  • Zairek, a pamiętasz co sobie kiedyś obiecałyśmy? - spytała. 
  • No wiele rzeczy sobie obiecałyśmy. - zaśmiała się.
  • No ale to z dziećmi...
  • Pamiętam. Wszystko nadal aktualne. - powiedziała - Chyba, że nie chcesz...
  • Zwariowałaś? Obiecałyśmy to sobie. Jejku, będę matką chrzestną. 
Rozmawiałyśmy jeszcze aż do momentu, w którym usłyszałam, że ktoś wraca do domu. 
Po chwili pojawił się Eric.
  • Cześć. - uśmiechnął się - Marca jeszcze nie ma? 
  • Hej. Nie, jeszcze nie. 
  • Przywiozłem małą. - Nina już znalazła sobie legowisko na kanapie - Już jest zdrowa i całe szczęście. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli się więcej włóczyć po weterynarzach. 
Chłopaki na prawdę troszczą się o Ninę, jakby była ich dzieckiem. A gdy ostatnio było z nią trochę gorzej na zmianę jeździli z nią do weterynarza i zajmowali się nią. 


Siedziałam na łóżku czytając książkę, gdy Marc wrócił już z treningu. 
  • Jestem. - wszedł do sypialni... z Niną na rękach. 
  • Oj widać, że się za nią stęskniłeś. - zaśmiałam się.
  • No przecież to moja kochana kruszynka. - 'puścił' ją na podłogę. 
  • Żebyś ty był kiedyś takim dobrym ojcem. - wymsknęło mi się. 
  • Angie... czyy ty...? - mówił lekko wystraszony - No wiesz... - zaczęłam się śmiać. 
  • Nie, nie bój się. Nie jestem w ciąży. - powiedziałam - A nie chciałbyś mieć takiego małego stworka? - dodałam po chwili.
  • Tego nie powiedziałem. - wskoczył obok mnie. 

3 komentarze:

  1. I co ? To koniec ? Mistrzyni krótkich rozdziałów <3
    Ninka to taki słodziaczek pana XDD
    W sumie to nie wyobrażam sobie Marca jako ojca :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo jak uroczo;))) Opiekuńczy Eric i Marc:)) Oj Angie Ty zła kobieto jeszcze Marc by po treningu zawału dostał:))
    Pozdrawiam Dagrasia:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Haah :D
    świetny rozdział! a może wkrótce kolejny dzidziuś będzie...? :P
    Czekam na kolejny rozdział! ;D
    Weny!
    Dżagodaaa ;]

    OdpowiedzUsuń